Święto Fajki 2012 – relacja

Święto Fajki 2012 – relacja

Minął już tydzień od tegorocznego Święta Fajki w Przemyślu, czas więc najwyższy na podsumowanie naszych wrażeń z fajkowego weekendu w stolicy polskiej fajki. Od czasu naszej pierwszej wizyty w Przemyślu, co miało miejsce w 2008 roku, obowiązkowo w naszych planach urlopowych uwzględniamy Święto Fajki. W tym roku bawiliśmy w Przemyślu 5 dni, począwszy od piątku 22 czerwca na wtorku 26 czerwca kończąc. Plan mieliśmy ustalony następująco – piątkowe popołudnie wizyta u Celiny i Tadeusza Polińskich, sobota Fajowe Święto Bróg w podprzemyskim Ostrowie, niedziela miejskie, główne obchody Święta Fajki na rynku w Przemyślu, poniedziałek fajowa wycieczka do Lwowa, wtorek powrót do domu. Plan udało się zrealizować z nawiązką, a co działo się w ciągu tych kilku dni postarałem się streścić poniżej.

Piątek w Przemyślu.

Pogoda na podróż zapowiadała się obiecująco, tak więc zapakowaliśmy się razem z bagażami i koszem wypełnionym 8 kg. okolicznościowych fajkowych krówek do samochodu i późnym rankiem wyruszyliśmy z Katowic mając nadzieję na miłą jazdę w słońcu do samego Przemyśla. Niestety aura znów okazała się nieprzewidywalna i od Krakowa do końca podróży jechaliśmy w ulewie. Dodając do tego standardowe na tej trasie korki, czas podróży, który zamknął się w 5,5 godzinach, był całkiem przyzwoity. Na miejsce noclegowe w tym roku wybraliśmy miły dworek w podprzemyskich Wapowcach, oddalonych od centrum Miasta o ok. 10 km., ale za to miejsce to okazało się bardzo urokliwe i przyjemne. Po zameldowaniu się w hotelu wsiedliśmy z powrotem do samochodu i pojechaliśmy zgodnie z planem do p. Polińskich. Gospodarze przyjęli nas jak zwykle niezmiernie ciepło, a po powitaniu pierwsze kroki skierowałem w miejsce gdzie Tadeusz przygotował i rozłożył swoje fajki.


Fajki T. Polińskiego

Mistrz co roku specjalnie na Święto Fajki przygotowuje nowe, specjalne serie swoich autografów, tym razem nie było inaczej – moją uwagę od razu przykuły duże, asymetryczne fajki oraz seria fajek wyglądem przypominających młoteczki lub kilofki. Różnego rodzaju fajek było w sumie kilkadziesiąt, więc zanim od nich odszedłem minęła dłuższa chwila. Spędziliśmy u Celiny i Tadeusza miło całe popołudnie rozmawiając o fajkach i nie tylko, na zakończenie naszej wizyty zajadając się smakołykami z grilla przygotowanymi przez Tadeusza. Po pożegnaniu się z gospodarzami i z zamiarem kolejnego spotkania nazajutrz, wróciliśmy do Wapowców, gdzie spotkaliśmy naszych fajowych znajomych z Konina i Poznania którzy w międzyczasie dojechali do hotelu.


Wieczorny grill

Sobota w Ostrowie.

W sobotni poranek obudził nas klekot bocianów, których rodzinka zamieszkiwała w gnieździe na słupie nieopodal okien naszego pokoju. Niedługo później dojechali do nas nasz klubowy kolega Darek z żoną Agnieszką i Maciej z KOKF2010 z żoną Iwoną.


Widok za oknem

Start Fajowego Święta Bróg zaplanowany był na godz. 16, postanowiliśmy więc wyjechać trochę wcześniej zahaczając o Przemyśl i składając kolejna wizytę p. Polińskim, gdzie spotkaliśmy kolejnych dobrych znajomych – ekipę internetowej trafiki fajkowo.pl, naszych młodych fajkarzy – Tomka Zembrowskiego i Wojtka Pastucha, oraz kolegów z Krakowa, Lublina i Warszawy.


Z wizytą u p. Polińskich

Po spędzeniu kilkudziesięciu miłych minut w domu p. Polińskich, punktualnie o 16 wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do siedziby firmy Bróg w Ostrowie. Tradycyjnie musieliśmy pomagać taksówkarzowi skutecznie dotrzeć na miejsce, ale najważniejsze, że dotrzeć się udało bez zbędnych problemów. Na miejscu przywitaliśmy się z naszym gospodarzem – Zbyszkiem Bednarczykiem oraz jego żoną Renatą, później z obecnymi już na miejscu gośćmi – a było ich już sporo, praktycznie z każdego zakątka Polski oraz goście z zagranicy, po czym umiejscowiliśmy się przy rozłożonych stołach i zapaliliśmy fajki. Nasz gospodarz tradycyjnie już rozpieszczał nas kulinarnie – stoły uginały się pod misami z różnego rodzaju smakołykami, na opatentowanych już chyba taczkach pełniących role grilla skwierczały kiełbaski, a stojąca obok „piwna beczka” pozwalała spragnionym zakosztować zimnego złocistego trunku z pianką.


Fajowe Święto u Bróga

My ze swojej strony częstowaliśmy wszystkich naszymi fajowymi krówkami oraz rozdawalismy egzemplarze pierwszego numeru nieregularnika Śląskiego Klubu Fajki – Cavendish’a. Wzorem lat ubiegłych, jedną z atrakcji brógowego Święta była licytacja fantów które przywieźli ze sobą uczestnicy. Na licytacje trafiły, oprócz masy innych mniej lub bardziej związanych z fajką przedmiotów, również fanty przywiezione przez nas – tj. koszulki z logo Śląskiego Klubu Fajki i worek specjalnych świątecznych krówek w fajkowych papierkach.


Część fantów na licytację

Dochód z licytacji przeznaczony jest corocznie na cele charytatywne. Tym razem licytacja miała inna niż zazwyczaj formę, tj. chętni do zakupu danego fanta wpisywali swoje typy na specjalnie przygotowanych kartkach. Po upłynięciu czasu przewidzianego na licytację osoba która zadeklarowała najwyższą kwotę za daną rzecz stawała się jej nowym właścicielem, oczywiście po dokonaniu odpowiednich formalności finansowych 🙂 Podczas Fajowego Święta Bróg nie mogło oczywiście zabraknąć turnieju wolnego palenia fajki o Puchar Przechodni Bróg. Do rywalizacji przystąpiło ok. 30 fajczarzy, każdy z nich otrzymał okolicznościową fajkę z główką w kształcie piłki, ubijak i dwie zapałki w równie okolicznościowym pudełku. Konkurs przebiegał w luźnej atmosferze, a najdłużej palił, zdobywając tym samym puchar Bróga, Julian Drabent z Konina. Puchar ten, w odpowiedniej oprawie, tj. jak na championa przystało – siedząc na tronie, Julian odebrał później z rąk gospodarza – Zbyszka Bednarczyka.


Turniej charytatywny


…i zwycięzca turnieju

W tzw. międzyczasie, kiedy paliliśmy turniejowo, odbył się konkurs na najpiękniejsza fajkę wykonaną przez pracowników firmy Bróg, a zwycięzcy zostali odpowiednio uhonorowani. I tak to paląc fajki, podjadając kiełbaski, chleb ze smalcem czy wszelakiego rodzaju słodkości oraz popijając różnorakie napoje, gadaliśmy na fajkowe i niefajkowe tematy a czas nam miło płynął. Koniec końców zrobiło się jednak późno i około północy wpakowaliśmy się do taksówki i wróciliśmy do hotelu. 
Podsumowując krótko tegoroczne Fajowe Święto Bróg stwierdzić możemy, że w porównaniu do lat ubiegłych widoczna była nieco mniejsza frekwencja. Atmosfera jednak nie odstawała zupełnie od tej która pamiętamy z wcześniejszych spotkań u Bróga. Niewątpliwą atrakcją tegorocznego brógowego święta była możliwość spotkania i porozmawiania z doskonałymi fajkarzami z zagranicy, takimi jak Konstantin Shekita, Jan Kloucek i Michal Novak, którzy zjechali do Przemyśla na Pipemakers Meeting 2012.


Wspólne zdjęcie fajkarzy (i nie tylko). Niestety gdzieś zapodział się Wojtek Pastuch

Tradycyjnie obecny był też Zenon Palczewski z Lwowa, nie zabrakło oczywiście naszych rodzimych mistrzów – oprócz oczywiście naszego gospodarza Zbyszka Bednarczyka obecni byli Tadeusz Poliński, Ryszard Filar, Ryszard Kulpiński i Bartłomiej Antoniewski, nie zapominajmy też o naszych młodych kolegach spod rąk których wychodzą coraz piękniejsze fajki – Tomka Zembrowskiego i Wojtka Pastucha. Tak więc było w Ostrowie wesoło, przyjacielsko, głośno. Krótko mówiąc – fajowo!

Niedziela w Przemyślu.

Niedzielny poranek przywitał nas piękna pogodą. Zapowiadało się więc słoneczne i gorące Święto Fajki. Początkiem obchodów tegorocznego Święta było otwarcie w Muzeum Dzwonów i Fajek  o godz. 12 nowej wystawy pt. „Fajka w Przemyślu do 1945 r.” poświęconej początkom przemyskiego fajkarstwa. Niestety otwarcie wystawy w Muzeum nas osobiście ominęło, gdyż dotarliśmy na przemyski rynek dopiero ok. godz. 14. Dookoła widać i czuć już było fajczarską atmosferę – stoiska pełne fajek przyciągały uwagę, na scenie odbywały się ostatnie próby, w przyknajpianych ogródkach można było zauważyć wiele osób palących fajkę i poczuć aromat fajkowego dymu.


Wojtek Pastuch przy swoich fajkach


Fajki Tomka Zembrowskiego


Celina i Tadeusz Polińscy


Fajki Henryka Worobca

O godz. 15 zaczął się formować korowód Wielkiej Parady Fajczarzy. Tradycyjnie już pochód otwierali dudziarze z „Częstochowa Pipes& Drums”. Koloru całości dodawali aktorzy z Teatru Żywego z Bielawy, którzy na szczudłach i ubrani w barwy narodowe krajów europejskich wywijali wielkimi flagami. W korowodzie nie zabrakło oczywiście oficjeli Święta Fajki z Mistrzem Ceremonii Zbyszkiem Bednarczykiem, Prezydentem Przemyśla Robertem Chomą i Jerzym Dudkiem na czele. Jurek Dudek znalazł się zresztą na Święcie Fajki nie przez przypadek – hasłem tegorocznego święta było „Fajko gola!” a Kapituła Fajki Zaufania przyznała tegoroczną Fajkę Zaufania właśnie Jerzemu Dudkowi.


W oczekiwaniu na Paradę Fajczarzy


Parada ruszyła


Przy pomniku fajki-ławeczki

W największej liczbie paradę tworzyli oczywiście ludzie fajki – członkowie krajowych i zagranicznych klubów fajki trzymający w rękach oprócz fajek tablice z nazwami swoich klubów, sympatycy fajkowego hobby oraz mieszkańcy Przemyśla którzy włączyli się do wspólnej zabawy. W końcu korowód ruszył, przemierzając stałą trasę z przemyskiego rynku pod Muzeum Dzwonów i Fajek, gdzie Zbigniew Bednarczyk, Robert Choma i Jerzy Dudek, rozpalając wielką fajkę dokonali otwarcia nowego roku fajczarskiego. Po krótkich wystąpieniach organizatorów korowód ruszył w drogę powrotną na rynek, gdzie rozpoczęła się część artystyczna – występ „Częstochowa Pipes& Drums”, ciekawy i doskonale przyjęty przez przemyską publiczność spektakl Teatru Żywego z Bielawy, koncert zespołu Teddy Jr. oraz występ gwiazdy wieczoru – zespołu Kult.


…a oto i sam pomnik…


… i uroczyste rozpalenie


Znajomy właściciel magicznego kartonika 😉 przyciągał płeć piękna…


Fajczarze wszystkich klubów łączmy się…

Fajczarze w tzw. międzyczasie zebrali się w klubie „Niedźwiadek”, gdzie na godz. 16:30 zaplanowano rozpoczęcie Eurokolebki 2012, tj. turnieju wolnego palenia fajki. Kiedy wszyscy zajęli już miejsca przy konkursowych stołach, sędziowie zaczęli rozdawać zestawy konkursowe – kolejną piłkarską fajkę, tym razem wrzoścową, dwa gramy tytoniu, ubijak i zapałki. Turniej, oprócz klasyfikacji indywidualnej, obejmował też klasyfikację  narodową – Czechy, Polska i Reszta Świata. Jakimś zbiegiem okoliczności ekipa Śląskiego Klubu Fajki, tj. Darek i ja, usiedliśmy przy stoliku reszty świata, reprezentowanej przez litewskiego fajczarza Gintarasa Racyla. Jako „resztę świata” uzupełnili nas koledzy z FMS Pipe Club, Kalisko-Ostrowskiego Klubu Fajki 2010 i Pipe Club Warszawa. Sędzią głównym zawodów był mistrz Ryszard Filar, a mistrzem ceremonii Ludomir Lewkowicz z Przemyskiego Klubu Fajki.


Zestaw konkursowy na Eurokolebkę 2012


…no to rozpalamy…


W czasie konkursu odwiedzili nas znamienici goście…


… zadymiliśmy Niedźwiadka…

Po pięciu minutach na przygotowanie tytoniu i minucie na rozpalenie zaczęła się rywalizacja. Rywalizacja, jak to zwykle na fajkowych konkursach bywa, niewiele mająca wspólnego z prawdziwą rywalizacją, a o wiele więcej ze spotkaniem towarzyskim kilkudziesięciu przyjaciół w wielce wesołym nastroju. Koniec końców ktoś musiał być pierwszy (w fajczarskim sensie ostatni) a ktoś ostatni (w fajczarskim sensie pierwszy). W tym drugim przypadku worek zapałek za pierwszy wynik, tzn. najkrótszy czas palenia przypadł naszemu klubowemu koledze Darkowi, a ostatnim który zgłosił zgaśnięcie fajki był czeski fajkarz Jan Kloucek, który palił dwa gramy tytoniu w piłkarskiej fajce przez godzinę i osiem minut. W klasyfikacji narodowej wygrali bracia Czesi przed Polską i resztą Świata.


Zwycięzca Eurokolebki – Jan Kloucek


Czech Team


Poland Team


…i rest of the world team 🙂

Po zakończeniu turnieju uczestnicy rozeszli się na jakiś czas po przemyskim rynku, by przed godziną 19 wrócić do Niedźwiadka na ogłoszenie wyników turnieju. Wcześniej zwycięzców końcowej klasyfikacji ogłoszono i uhonorowano na scenie na przemyskim rynku, gdzie miała też miejsce ceremonia wręczenia Jurkowi Dudkowi Fajki Zaufania. A w Niedźwiadku, po ogłoszeniu wyników i obdarowaniu uczestników turnieju dyplomami i upominkami czas przyszedł na kulinarną część imprezy ze sławnymi już pierogami, chlebem ze smalcem i różnego rodzaju mięsiwem. I tak to, biesiadując do późnego wieczora, a po części szalejąc na koncercie Kultu, zakończyliśmy świętowanie VII-go Święta Fajki.

Poniedziałek we Lwowie.

Po niedzielnych świętowaniu, wczesnym jak na nasze odczucia rankiem, tj. ok. godz. 8 byliśmy gotowi do wyjazdu. Autokar którym mieliśmy jechać na wycieczkę do Lwowa przyjechał punktualnie, humory nieco popsuła nam pogoda, bo od samego rana mżyło i nie zapowiadało się na poprawę. Wyruszyliśmy jednak w miarę o czasie, zgodnie z planem mieliśmy dotrzeć do Lwowa ok. godz. 11 i rozpocząć zwiedzanie od wizyty w Operze Lwowskiej, po której oprowadzić nas miał osobiście Dyrektor Opery Tadeusz Eder. Droga jednak ciut nam się przedłużyła, choć przymusowy postój na granicy, jak mówili częściej bywający, trwał wyjątkowo krótko, bo ok. 45 minut.


Po drodze do Lwowa…

Koniec jednak końców dotarliśmy do celu, zaliczając postój na kawę po drodze, ok. godziny 13. Podróż jednak nie dłużyła nam się gdyż jadący z nami Ludomir Lewkowicz hojnie dzielił się z nami swoją ogromną wiedzą na temat Ukrainy i samego Lwowa. Niestety, po przyjeździe na miejsce okazało się, że mamy dwie godziny spóźnienia i Dyrektor Eder mógł się z nami spotkać dopiero po godz. 15. Niejako więc nieplanowanie dostaliśmy trochę „czasu wolnego” i rozeszliśmy się po centrum Lwowa zwiedzając jego zakamarki we własnym zakresie. Przeszkadzała nam tylko pogoda, gdyż cały czas padało. Po umówionym czasie spotkaliśmy się w ustalonym miejscu i wykorzystaliśmy ostatnie wolne chwile na ukraiński obiad.


…i we Lwowie tu i poniżej

O umówionej godzinie trafiliśmy do Opery Lwowskiej, przed którą bracia Ukraińcy postawili ogromną „Fan Zonę” czyli po naszemu strefę kibica. Ale pomijając to co działo się na zewnątrz Opery, to co zobaczyliśmy w środku przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Dość powiedzieć, że Dyrektor Eder, oprowadzając nas po zakątkach swojej opery, z wielką charyzmą opowiadał o kulisach jej budowy, wnętrzach i sekretach, a kulminacją była wizyta w prywatnej loży cesarza Franciszka Józefa. Naszą wizytę w Operze zakończyliśmy wspólnym pamiątkowym zdjęciem, a opuszczając monumentalny gmach chyba wszyscy czuliśmy niedosyt i żal, że Pan Tadeusz nie mógł poświęcić nam więcej czasu.


Widok na salę Opery Lwowskiej z cesarskiej loży Franciszka Józefa…


…i pamiątkowe zdjęcie z Dyrektorem Opery Lwowskiej Tadeuszem Ederem

Po wyjściu z Opery Lwowskiej skierowaliśmy się pod pomnik Adama Mickiewicza, a później powoli zaczęliśmy kierować się w stronę autokaru. Po drodze, niejako przypadkiem, trafiając w ślepy zaułek, trafiliśmy do ciekawej restauracji której wnętrze urządzono w stylu średniowiecznej sali tortur.


Kierownik wycieczki w rękach kata… 🙂

Tam mieliśmy okazję w końcu w spokoju i bez deszczu kapiącego na głowę wypalić fajkę przy kuflu miejscowego piwa. Potem już bez przygód wróciliśmy do autokaru, wyruszyliśmy w drogę powrotną i nieco po godz. 21  byliśmy z powrotem w Przemyślu, gdzie po pożegnaniu z pozostałymi uczestnikami wycieczki wróciliśmy do hotelu.

Wtorek w Przemyślu.

We wtorkowy poranek po wymeldowaniu się z hotelu postanowiliśmy wpaść z krótką wizytą do pracowni Henryka Worobca, wcześniej „zahaczając” na kilka minut o Tadeusza Polińskiego, od którego odebrałem fajki zostawione mu kilka dni wcześniej do naprawy. Fajeczki wyszły super, a my wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy odwiedzić Henryka. Po dotarciu na miejsce pierwszą rzeczą jaka rzuciła się nam w oczy to piękny nowy szyld (a właściwie dwa) wiszące na ścianie pracowni mistrza Worobca, który to szyld zamówili i powiesili dwa dni wcześniej koledzy z Warszawy, Konina i Poznania, robiąc przy okazji Henrykowi miła niespodziankę. Po wejściu do pracowni zastaliśmy mistrza przy pracy, przywitaliśmy się serdecznie i zostaliśmy miło ugoszczeni. Spędziliśmy w pracowni Henryka ponad godzinę, w międzyczasie dołączyli do nas nasi przyjaciele z Łodzi oraz małżonka Henryka Elżbieta. Ale pomimo świetnej atmosfery niestety w końcu trzeba  było ruszyć w drogę powrotną do domu. Pożegnaliśmy się więc serdecznie z naszymi gospodarzami i ruszyliśmy na Śląsk.


Z Henrykiem Worobcem przed pracownią

Podsumowanie.

Tegoroczny przemyski fajczarski weekend mamy już więc za nami. Czy kilkudniowa wycieczka do stolicy polskiej fajki i uczestnictwo w obchodach Święta Fajki były udane? Moim zdaniem zdecydowanie TAK. Z perspektywy kilkukrotnej już obecności na Święcie Fajki mogę jednoznacznie stwierdzić, że do Przemyśla będę wracał. Po pierwsze to piękne miasto i z roku na rok wydaje się piękniejsze. Po drugie mam tam przyjaciół, w dodatku co roku poznaję nowych. Po trzecie atmosfera panująca w ten fajowy weekend jest fajowa właśnie. Atmosferę każdej imprezy tworzą ludzie – ludzie, którzy chcą i wkładają własną pracę w jej organizację, chociaż mogliby w tym czasie robić coś całkiem innego. Ludzie, którzy chcą i przyjeżdżają z najdalszych stron aby spotkać się z innymi, chociaż mogliby w tym czasie siedzieć w domu gdzie też przecież fajkę zapalić można. Ludzie, których łączy wspólna pasja – fajka, niezależnie od tego czy tania czy droga, czy palą w niej taki czy owaki tytoń. A fajka to relaks, spokój, przyjaźń. Fajczarze to fajowi ludzie. Przemyśl to fajowe miasto. A w jeden weekend w roku fajowi ludzie robią w fajowym mieście iście fajowa atmosferę 🙂

Pozdrawiamy wszystkich znajomych których mieliśmy przyjemność spotkać w Przemyślu, wszystkich znajomych którym tym razem do Przemyśla nie udało się przyjechać, pozdrawiamy też wszystkich nowych znajomych, których mieliśmy przyjemność podczas tegorocznego Święta Fajki poznać 🙂

Więcej zdjęć z Święta Fajki możecie oglądnąć w naszej klubowej galerii